06 października 2020

Into the ashes
And no return

Lilith Ashoona

szermierka / łucznictwo / pływanie / psychologia
literatura światowa / języki obce / fortepian

Amaroq • 17 styczeń 1868, daleka Północ • wilkołak wilkor* alfa
czerwone ślepia • wygnana historia • powiązani głos

Eyes black, big paws and
It's poison and
It's blood
 
Łamie wolę, po czym wdziera się do najdalszych zakamarków umysłu, wydobywa najmroczniejsze tajemnice i obnaża z najgłębiej skrywanych lęków, sycąc uczuciem wyższości i niepokoju, który sieje, przechodząc korytarzem. Inne wilkołaki uciekają przed nią spojrzeniem, instynktownie wyczuwając bijącą od niej miażdżącą siłę i gęstą, mroczną energię, której żaden z nich nigdy nie chciałby stawić czoła w pojedynkę. Zdarza się, że zaczepiają ją całymi grupami, usiłując sprowokować, ale nigdy im na to nie pozwala. Wie, że w ich świecie jest jedynie odszczepieńcem i dziwadłem, ale nie znalazła się w Akademii bez powodu i nie rozprasza się w drodze do celu, nawet jeśli pokusa złamania paru kręgosłupów i posmakowania krwi na podniebieniu jest bardzo silna, coraz silniejsza. To właśnie to, rosnące pragnienie destrukcji przypomina jej na każdym kroku o tym, że powoli zatraca siebie, to kim jest, i że pewnego dnia stanie się krwiożerczym monstrum napędzanym jedynie chęcią mordu. Że na zawsze pozostanie zwierzęciem, dla którego nie będzie liczyć się nic poza przelewaniem krwi - więcej, więcej i więcej, aż sama nie zostanie rozerwana na strzępy przez innego wilkora lub watahę wilkołaków szukających pomsty. Myśląc o tym, czuje zimny dreszcz biegnący po plecach i wciąż próbuje, szuka dla siebie ratunku, nakładając maski, tysiące masek.

W końcu nigdy nie chciała być tym, czym jest.
Nie chciała być przeklęta i do końca życia karmić się zniszczeniem.
Nie chciała być potworem.
Nie chce być potworem.
 
And big fire, big burn
Into the ashes

And no return

 Witam się razem z moją przeklętą panną. :) Imię i nazwisko zalinkowane, zachęcam gorąco do przeczytania historii Lilith - opisałam tam szczegółowo, kim jest, bo nie jest wcale zwyczajnym wilkołakiem i ta wiedza z pewnością przyda wam się w wątkach. Powiązania w budowie. Lilith nie jest przyjemną osobą, ale mam nadzieję, że nie odstraszyła was zupełnie, bo nie jest taka do szpiku kości zła, o czym mam nadzieję was przekonać. ^^ 

*zastrzegam sobie prawa autorskie do tej interpretacji rasy

16 komentarzy:

  1. [Witam cudowną panią wilkor!
    Muszę się przyznać z tym, że pomiędzy robieniem swoich codziennych obowiązków podglądałam twoje spisywanie karty tej cudownej pani. Mam ogromną słabość do tego typu postaci, poważnie. Uwielbiam skazywać bohaterów na nieszczęsny los, dawać im trudności w życiu i patrzeć czy dadzą sobie z nimi radę. Bywam brutalną stwórczynią bez skrupułów, ale dzięki temu powstają nieco lepsi od swoich poprzedników, bardziej pokrzywdzeni, żywsi, przede wszystkim zaś silniejsi. Zdarza mi się też specjalnie odbierać im potrzebne cechy tylko po to, żeby ukazać sromotne klęski, po czym wynikający z nich upadek aż do okropnego finału.
    Bardzo podoba mi się cały koncept od początku do końca i to jak go napisano. Mam nadzieję na całkiem udane wspólne wątkowanie ^^]

    C.L.W

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Heeeeeeej. Pośpiewaj nam.❤❤❤

    C. B.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Hej ho!
    Ja ją po prostu uwielbiał, zostałam kupiona wizerunkiem i gifem do którego mam bardzo duży sentyment :D Ponad to karta jest świetnie napisana i fajnie, że zawiera tyle cennych informacji. I wgl porównanie z czacie do Gry o Tron jest z dupy moim zdaniem, ale to już mniejsza o to, nie ma co się przejmować ^^
    Oczywiście zapraszam do siebie, myślę że istnieją tylko dwie opcje. Albo się dogadają, albo szkoła runie :D ]

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  6. [ OMG ten gif, można by się nimi zasypać ^_^
    Faktycznie mają wiele wspólnego, na pewno trzeba to wykorzystać, a wzajemna fascynacja jak najbardziej wchodzi w grę. Zwłaszcza, że Dante w ostatnim czasie jest znudzony swoją egzystencją i szuka sobie zajęcia z różnym skutkiem ;D Ale niech się Lilka nie spodziewa, że on tak łatwo będzie chciał jej pomóc, czy choćby pogada z nią od tak ;)
    Czyli będą się kojarzyć z zajęć, obstawiam że to pewnie Lilith pierwsza będzie musiała stanąć mu na drodze by się nią faktycznie zaintersował :D ]

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Okej, możemy pójść w którąś z tych stron :D
    To mam taki pierwszy pomysł: Lilka może sobie siedzieć i podśpiewywać jak gra przy fortepianie (to też ich łączy), a że Dante ma słabość to tego instrumentu, to po prostu się do niej przysiądzie.
    Drugi pomysł: będzie świadkiem tej wymiany zdań między nią, a innymi wilkołakami i po wszystkim do niej podejdzie z jakimś "milusińskim" komentarzem.
    Trzeci pomysł: będzie świadkiem takiego zajścia, ale nie ujawni się w żaden sposób, tylko gdy usłyszy jak sobie nuci pod nosem grając na fortepianie to się przysiądzie do niej bez pytania i walnie, czemu pozwala sobie w kaszę dmuchać skoro mogła by spokojnie porwać ich na kawałeczki. Taki miks dwóch pierwszych pomysłów ;D
    Dante w zależności od nastroju, albo wtrynia się w czyjeś sprawy bez pytania o zgodę, albo totalnie ma na wszystko wywalone :D No i jest narcyzem, który twierdzi, ze aniołowie są ponad innymi istotami i kiedy ktoś go wkurza lub obraża to się to źle kończy xD ]

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ależ nie ma sprawy ^^ też tego nie rozumiem, poza tym wybitnie mnie denerwuje jak ktoś się stara, to widać, a przyjdzie taka menda ponarzekać… Odechciewa się przebywać w towarzystwie ludzi na dłuższą metę. Mam nadzieję, że jednak mimo wszystko nie wybiło cię to mocno z rytmu, zrobiłaś sobie jakiś ciepły napój podczas tej zimnej jesieni i odetchnęłaś z ulgą już po fakcie. Nie ma sensu marnować na nich swoje nerwy i spokój, to są rzeczy niezwykle cenne. No i oczywiście możesz na mnie liczyć, jeśli chodzi o wsparcie mentalne czy na pudełku dla pisarzy, rzecz jasna w miarę moich skromnych możliwości czasowych.

    Poza tym – oczywiście, że tak! Miałam taki pomysł, żeby Lilith okazała się wybawicielką c: Caedmon wiele lat temu miał na karku wielu wrogów i pewnego dnia najprościej rzecz ujmując – wpadł. Co gorsza użyto przeciwko niemu przedmiotów osłabiających wampiry, to też nie miał się jak wyswobodzić i odeprzeć zmasowany atak łowców głów. Wtedy do akcji gdzieś po środku lasu przesiąkniętego nieskazitelnym mrokiem podczas zaćmienia księżyca wkroczyła twoja wilkora, po czym wymordowała napastników. Dlaczego? Jak? Do tej pory mój wampir nie ma pojęcia. Tylko jedno było pewne – te mroczne spojrzenie kazało mu uciekać, co też uczynił, choć nie miał przed kim ani czym... Bo go nie goniła. Ich następne spotkanie również mogłoby się odbyć w lesie, ale tym razem jakby była już człowiekiem. Możesz sobie wyobrazić ich konsternację po zorientowaniu się, że polują na te same ofiary ^^ W ramach przeprosin i zaległego długu podziękowań podarowałby jej magiczny artefakt (prawdę mówiąc skradziony żądnym mordu magom z ich skarbca w Rosji, ale o tym nie musiała wiedzieć, czyż nie?) pod postacią srebrnego naszyjniku ze ślicznie oszlifowanymi rubinami. Lilith nie miałaby o tym pojęcia jeszcze bardzo długo, ale pochłaniał on jej wspomnienia, dzięki którym po powrocie do człekokształtnej postury mogła być bardziej sobą. W pewnym sensie podarował jej coś, co teoretycznie poprzez poprawne noszenie może kupić jej więcej czasu i nieco zatrzymać proces przeistaczania się w bezmyślną bestię.

    Życie za życie.
    To może być ich motto!

    Teraz natomiast po tym wszystkim spotykają się w tej samej szkole, jak gdyby nigdy nic. Chciałabym napisać nim taką zwyczajną scenę picia kakao i całkiem przyjemnej rozmowy przy kominku, choć nie tego się po sobie kompletnie spodziewali. Co ty na to?]

    C.L.W

    OdpowiedzUsuń
  9. Głównym założeniem akademii, było harmonijne współistnienie różnorakich istot, kształtowanie ich, nauczanie kontroli by mogły normalnie funkcjonować poza szkolnymi murami. Każdy miał znaleźć w tym miejscu ostoję, bezpieczne schronienie. I zazwyczaj panował tutaj spokój, jednak belfrzy nie mogli być wszędzie, nie mogli mieć każdego z osobna na oku. Nie wszyscy potrafili wykazywać taką powściągliwość i niechęć między niektórymi była wręcz namacalna. Nie raz był świadkiem ostrzejszej wymiany zdań, wybuchów złości i frustracji. Niekiedy silniejsi dawali popalić tym słabszym. To było nieuniknione, działo się to od zawsze i wszędzie.
    I tego dnia był naocznym świadkiem jak garstka wilkołaków obróciła się przeciwko, z pozoru również wilczycy. Dante z początku nie miał zamiaru przysłuchiwać się temu sporowi, nie chciał się w nic wciągać, czy angażować. Jednak coś przykuło jego uwagę, nie tyle słowa co aura dziewczyny. Była inna niż w przypadku reszty wilkołaków. Znacznie mroczniejsza, mniej stabilna. Pulsowała dziko wokół ciemnowłosej. Jakby coś od środka chciało się z niej wyrwać. Bestia szalejąca w dziewczynie chciała desperacko wydostać się na zewnątrz, rozerwać na strzępy złośliwą grupkę. On by tak uczynił. Dziwiły go natomiast spokojne słowa nieznajomej, opanowanie malujące się na jej twarzy. Jak udawało się jej utrzymać w ryzach tak silną bestię wewnątrz?
    Żył wystarczająco długo by rozpoznać kim ona była, co w sobie nosiła. Wilkor, wilkołak obciążony straszliwą klątwą, z którą nie wielu było w stanie żyć. Jej jakimś sposobem się to udawało i to całkiem dobrze. Tym oto sposobem nieco go sobą zainteresowała. Wciąż jednak nie miał zamiaru ingerować. Skoro jej przeznaczeniem było wybuchnąć w akademii, niechaj i tak będzie. Lubił tego typu zamieszanie.
    Nim sprzeczka wilkołaków się skończyła, upadły odszedł niezauważony. Nie widział sensu by wtykać nos w tą rozmowę. Przy lepszej okazji, na pewno nie odpuści bliższego poznania się. Dziewczynę kojarzył jedynie z kilku zajęć, ale nigdy się jej nie przyglądał. Dopiero teraz miał okazję przyjrzeć się kim jest, co ukrywa. Zastanawiało go czego tu szukała.
    Jakiś czas później, do sali muzycznej przywiodły go czyste dźwięki jego ulubionego instrumentu, fortepianu. Chwilę przysłuchiwał się muzyce, nie mając zamiaru przeszkadzać. Dopiero, gdy echem poniósł się dźwięczny głos przeklętej wilczycy, Dante nie omieszkał wparować na salę. Jego kroki były ciche i nim mogła się zorientować, siedział koło niej na drewnianej ławie. Jego przenikliwe spojrzenie lustrowało jej oblicze z bliska. Po chwili jednak spuścił wzrok na jej smukłe palce sunące po klawiszach instrumentu.
    - Tamta grupa wilkołaków, dlaczego nie pokazałaś gdzie ich miejsce? - zapytał nim jej wargi ułożyły się w pierwsze słowa. - Z twoimi możliwościami – dodał unosząc dłoń do instrumentu i gładko zaczynając z nią grać.

    [Troszku zaszalałam :D ]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Cieszę się niezmiernie, że pomysły bardzo nawet przypadły do gustu! Postać, nie ukrywam, stworzyłam całkiem inaczej i tak, ażeby nie dało się zbyt wiele wyczytać dopóki nie podam wszystkiego na tacy w postach fabularnych. Dzięki temu mam spore pole manewru właśnie do takich scen ^^ Myślę, że tamta krew zdecydowanie by ją zatrzymała + tam było wówczas ogrom ciał. Sadzę, że na spokojnie pozwoliło mu to na ucieczkę.

    Możesz zaczynać. W ramach króciutkiego wstępiku od siebie mogę jeszcze dodać, że mógłby jej powiedzieć coś w stylu:
    - Miło widzieć cię silniejszą niż wcześniej, Wybawicielko. Z pewnością miałaś ciężki dzień, więc może odpoczniemy wspólnie? Też jestem zmęczony i zrobiłem przez przypadek więcej, niż powinienem.

    Tutaj mogłaby zapytać czego, a on by postawił na stoliku pomiędzy dwoma fotelami wielki kubek z piankami ❤]


    C.L.W

    OdpowiedzUsuń
  11. Czuł to, lekką zmianę w jej aurze, w bestii wewnątrz niej. Uspokoiła się, przestała agresywnie pulsować, wyrównała się i zjednała. Wilk w niej był uspokojony, wręcz zaciekawiony jego osobą, jego dziwną i niespotykaną energią. Zdawał sobie sprawę jak mógł oddziaływać na inne istoty w zależności od tego na co miał ochotę. Teraz chciał po prostu ją poznać, wyczuć co dokładnie w niej siedzi, w niej i w bestii, przed którą wszyscy tak truchleją. Czy faktycznie jest taką bestią jak twierdzą znawcy, czy tylko kolejnym niezrozumiałym elementem. Owszem miał kiedyś do czynienia z jej podobną jednostką, ale wtedy było za późno na rozmowy, wtedy szaleństwo i nieprzewidywalność zwierzęcia górowały. W tedy dostrzegał jedynie klątwę, która w tak potężny sposób potrafiła sparaliżować czyjeś życie.
    Dante prócz tego, że miał znaczny wpływ na otoczenia, sam był zanurzony po uszy w mroku, znał go na wskroś, nie przerażał go, a przyjmował jak starego przyjaciela. Potrafił się z nim utożsamić i zrozumieć kogoś iście podobnego. Mrok nie był taki straszny jak go wszyscy malują o ile potrafi się nad nim panować i nagiąć do własnej woli.
    Czuł niepewność ciemnowłosej, zaskoczenie wręcz malowało się na jej twarzy. Znał to uczucie, gdy sama jego postać, imię wywoływało panikę, gdy nikt nie chciał się zbliżyć znając historię, legendy, plotki. On się nie bał czegoś takiego, zbyt długo chodził po tym świecie, zbyt wiele doświadczył. Poza tym nie mogła mu wyrządzić niczego gorszego niż to co już go spotkało. Nie mogłaby go zabić nawet jeśli oboje by tego zapragnęli.
    - Owszem – odparł i wypowiedział kilka linijek. znów ją obserwując, acz jego palce dalej sunęły po instrumencie, pieszcząc go i zmuszając do wydania kolejnych pięknych dźwięków. Muzyka była jednym z najpiękniejszych tworów i jakkolwiek by się nie stoczył, wciąż koiło to jego zmysły i wciąż potrafił się tym zachwycać. To była taka jego malutka rozkosz.
    Jego ciemne oczy i sylwetka otoczona czymś mrocznym, cieniem niemal zlewała się z otoczeniem. Jakby przynależał do tej ciemności.
    - Jesteś silniejsza niż ci się zdaje – i nie mówił tu tylko o jej sprawności fizycznej, o możliwościach bestii – a gdy czasem posypie się trochę głów to nic złego się nie wydarzy – dodał wzruszając ramionami – jeśli przyjmiesz radę od kogoś starszego – puścił jej oczko – czasem warto zaakceptować to co ma się w środku siebie, pomimo słów innych – dodał. Sam miał tak ze sobą, walczył z tym na początku, ale w końcu poddał się temu co czuł, własnym pragnieniom, pomimo sprzecznej woli niektórych osób.

    D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jej stan powodował, że znacznie prościej było mu zachowywać się w ten sposób. Widząc, że reaguje tak, a nie inaczej łechtało jego ego. Dzięki tej nici porozumienia, którą stworzył między nimi w tak krótkim czasie, mógł osiągnąć wiele choć w teraz chciał wdać się w najzwyklejszą rozmowę, dowiedzieć się więcej o niej. Jej stan był fascynujący, to do czego była zdolna. Chaos był mu bliski, bawił się nim i zamieszaniem, które potrafił wywołać. Jego bunt, który rozpoczął się setki, a nawet tysiące lat temu, odnawiał się co jakiś czas grając kilku ważnym istotom na nerwach.
    - Dlaczego, więc płacisz taką cenę za przebywanie w tym miejscu? - zapytał po czym zanucił kolejne kilka słów piosenki. Nie był utalentowany w tej dziedzinie, aczkolwiek był zbyt próżny by w ogóle pomyśleć, że kogoś może drażnić dźwięk jego głosu. Zjechał spojrzeniem na jej dekolt i kamień spoczywający w jego zagłębieniu.
    - Chyba, że coś zniszczyłoby ich pierwsze – odparł z nutą przekory w głosie. Fakt nikt nie był niepokonany. Dyrektorzy szkoły byli potężnymi i mądrymi istotami, ale każdego można zagiąć, na każdego istnieje sposób. Mówienie o śmierci i niszczeniu innych przychodziło mu z ogromną łatwością. Popełnił w swoim życiu wiele gorszych zbrodni, nie robiło to na nim specjalnego wrażenia.
    - Nie jesteś pierwszym wilkorem, którego spotkałem – przyznał – wiem, czym jest wasza klątwa, jak działa, ale wciąż można akceptować się to kim się jest. Twoją słabością nie jest brak kontroli, bestia targająca twoje wnętrzności, to ty sama – stwierdził. Mogła jeszcze nie rozumieć o czym mówił – mroczną naturę da się zaakceptować – sam był tego idealnym przykładem. Nie walczył z narastającymi w nim wątpliwościami, pragnieniami, grzesznymi myślami. Przyjął je, łącznie ze wszelkimi konsekwencjami.
    Podejrzewał na czym może jej zależeć. Dlatego też ostrożnie wysunął swoją aurę i energię i trącił nimi dziewczynę. Z łatwością przebił się przez warstwy jej umysłu. Odnalazł bestię, czarnego potężnego wilkora, którego nikomu nie było by żal. Dante jednak uważał, że szkoda byłoby tracić taką istotę. Bestia w pierwszej chwili cofnęła się jakby chciała uciec przed nim, lecz jego energia nie chciała z nią walczyć. Otulał bestię, sprawiając że ta się wyciszała.
    Dante wciąż wydobywał dźwięki z instrumentu. To wszystko sprawiało wrażenie jakby ją hipnotyzował, elektryzował całe to pomieszczenie.
    Skoro to klątwa, to pewnie da się ją odwrócić rozbrzmiał w jej głowie delikatnie wycofując swą aurę z jej ciała, wilkor pozostał jeszcze uspokojony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ I jeszcze dziękuję za powitanie mojej drugiej postaci ^^ Jak będziesz miała pana to możemy coś pomyśleć, bo z tymi dwiema paniami chyba byłoby ciężkawo :D ]

      Usuń
  13. Przebywanie w akademii było dla Castiela pewnego rodzaju ucieczką przed tym, co czekało na niego poza murami budynku. Nie brał uczenia się tutaj na poważnie, choć przez ostatnie lata, które tu spędził był w stanie pogłębić swoją wiedzę, dowiedzieć się nowych rzeczy. Mimo lat spędzonych na praktykowaniu czarnej magii nie był nieomylny, a bardzo by tego chciał. Zdawał sobie świetnie sprawę z tego, że istnieje cała masa dziedzin, o których nie ma żadnego pojęcia i niezwykle go ta świadomość irytowała. Nie mógł być świetny we wszystkim, starał się, póki co udoskonalać swoją wiedzę o czarnej magii. Przekraczał granice, które dla niektórych były nie do przekroczenia. W oczach czarodziejów i czarownic, którzy głownie zajmowali się białą magią, używali jej do niesienia dobra musiał być postrzegany jako ktoś niegodny. I faktycznie taki był, wcale to jednak nie było dla Castiela problemem. Doskonale wiedział na co się szykuje, gdy zdecydował się posiąść moce rodziny. Dobrze działał na własną rękę, unikał sabatów i dołączenia do nich, może nie tyle co obawiał się, a wiedział, że nie chciałby w jednym być.
    Zajęcia z szermierki należały do ulubionych godzin w Akademii Ciemności. Wybierał zawsze floret, ten leżał w jego dłoni wręcz idealnie. Był lekki, przyjemny i łatwy w użyciu. I choć większość obecnych tu istot zapewne traktowała szermierkę, jako odskocznię od codzienności, odrobinę rywalizacji, Castiel uważnie przypatrywał się krokom, które stawiali jego towarzysze zajęć, jaki układali dłoń. Czasami sama magia, w jego przypadku dość spora, mogła nie wystarczyć. Zwykle nie miał dostępu do białej broni podczas wędrówek po świecie, a w każdej chwili wszystko mogło się wydarzyć. Dodatkowa wiedza o walce nigdy nie będzie w niczym przeszkadzać. Obserwował w milczeniu parę, która mierzyła między sobą swoje umiejętności. Nie kojarzył imion, nigdy nie interesował się uczniami akademii na tyle, aby pytać się ich o imiona. Znał jednak imię jego rywalki, z którą niedługo miał stanąć do walki i przekonać się, które z nich jest lepsze. Castiel być może do tych najbardziej wiekowych istot nie należał, zdążył już jednak swoje przeżyć i poznać wiele różnych ludzi. Z reguły nie trzymał się blisko z nikim, nie należało tak naprawdę ufać nikomu. Chwilami miał wątpliwości czy powinien ufać sam sobie. Czasami jednak trzeba było zagryźć zęby i przekonać się do tego, aby powierzyć cenne zadanie lub nawet i swoje własne życie w rękach kogoś innego.
    Para grająca przed nimi w końcu skończyła. Touché okazał się być młody mężczyzna. Poznał, że to wampir po lekko wystawionych kłach, które ukazały się, gdy tamten zrzucił maskę. Jego przeciwnikiem okazał się być inny wampir, kojarzył ich z innych zajęć. Zgodnie z zasadami oboje wykonali odpowiednie ruchy bronią na pożegnanie, aby potem podać sobie dłonie. Szermierka go fascynowała, choć wydawała się być nieco brutalnym sportem zarówno przed, jak i po walce należało zachować się profesjonalnie, przełknąć przegarną i podziękować swojemu przeciwnikowi za udaną walkę.
    Nadeszła ich kolej. Stanął przed swoją przeciwniczką, przed Lilith, wpatrując się w nią dość intensywnie. Być może, gdyby się nie znali, mogłaby pomyśleć, że próbuje ją tym przestraszyć. Potrafił być obojętny, jednak tym razem na jego twarzy gościł ledwo zauważalny wręcz uśmiech, sugerujący, jak bardzo nie potrafi już doczekać się wspólnej rozgrywki. Skinął kobiecie na przywitanie, a następnie zasłonił twarz maską czekając na odpowiedni moment do zaprezentowania przywitania.

    play with me, C.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciężko było określić jego wyraz twarzy na taką reakcję, bo z jednej strony wskazywał na całkowitą ignorancję, a z drugiej na coś o wiele więcej… Ale bez poznania go na wylot było niemożliwym pojęcie tych dodatkowych akcentów. Jego ukochana siostra z tym swoim perlistym śmiechem rozsiadłaby się na pobliskiej kanapie, stwierdzając, iż oto jej brat znowu kogoś polubił. Tak naprawdę jednak przewrócił oczami nie poddając się myśli, iż wilkora mogłaby się odwrócić i to zobaczyć.
    - To mu przekaż, że przesadza i ma ego jak stąd do Miami. Nie żebym kiedykolwiek wyemigrował do Ameryki Północnej, więc miał pewność co do odległości, natomiast wydaje mi się ona odpowiednia. Intuicja - wypowiedział lekko, bez cienia nagany czy czystej złośliwości.
    Czasami potrafił brzmieć jak ktoś pozbawiony emocji, w tamtą kwestię jednak włożył nieco życzliwości nieco kłócącej się z całym przekazem. Z tego mimo wszystko słynął, przeplatając ze sobą odmienne rzeczy.
    Teraz zapewne mogła westchnąć ciężko lub przygotowywać w myślach jakąś ciętą ripostę, ale ten niedobity w odpowiednią porę wampir zdążył chwilowo zająć się czymś innym. Oznaczało to wzięcie tym razem kubka kakao z piankami dla siebie z maleńkiego aneksu kuchennego i zajęcia miejsca na ulubionym fotelu, który właściwie zdążył już nabrać nieco wampirzej woni od tego wiecznego przesiadywania w tym miejscu nieopodal kominka. Jego aktualna lektura leżała tuż obok kubka dla kobiety, który nadal nie został wzięty, choć Caedmon miał cień nadziei na to, że Lilith spróbuje jego kulinarnych wymysłów zanim całkiem ostygnie, a ona sama pogrąży się w jakichś smutnych wspomnieniach i przemyśleniach. Nie martwiło go jej zachowanie, nawet nie niepokoiło, raczej miał naturę kogoś, kto musi dorzucić swoje zdanie pomimo tego, że nikt go o to nie prosił. Zastanawiało go tylko… Kiedy? Dzisiaj wyglądała na wyjątkowo przybitą, wręcz zmęczoną ciągłą walką z rówieśnikami oraz samą sobą. To mogło zostać odebrane nieco inaczej, niż tego faktycznie chciał. Należało zrobić coś innego, co odwróciłoby nieco jej uwagę. Założył więc nogę na nogę swoim zwyczajem i zaczął od:
    - Masz ochotę na to, żebym tutaj przebywał czy raczej powinienem się wynieść?
    Postanowił być na tyle kulturalny, żeby o to zapytać, zamiast na samym wstępie zasypywać słowami, jakie w gruncie rzeczy mogłyby okazać się bezgranicznie dla niej bezsensowne lub nudne. Lubił mówić. Zdarzało się bardzo często, że nie szło go zamknąć, kiedy zaczął się rozwijać na jakiś temat lub co gorsza – coś okazało się niezwykle ekscytujące, a on postanowił podzielić się tym ze światem. Nawet po tych wszystkich latach ta chłopięca, nieco naiwna cecha nadal w nim pozostała wskazując nie tylko na siłę charakteru, jakiego nie dał zniszczyć, ale również ogromnej woli walki. Nie poddał się, choć wielokrotnie był bliski końca, z resztą Lilith sama mogłaby go obejrzeć z bliska, gdyby nie zaatakowała tamtych.
    Wtedy nigdy więcej już by się nie spotkali.
    Okazji na spotkanie przedtem już nie mieli, dopiero teraz faktycznie mógł ją zaczepić, bo była sama… Choć to było całkiem częste, bo unikała wszystkich jak ognia, który mimo wszystko całkiem lubiła, skoro tak intensywnie się w niego wpatrywała z namaszczeniem. Oto dwa przeraźliwie potężne żywioły, równie destrukcyjne. Ogień też mógłby być nowym początkiem po oczyszczeniu. Pytanie brzmiało tylko, czy właśnie tego ta wilkora poszukiwała?
    Przez moment zastanawiało go też to, czy żałowała darowania mu życia. Nie ta bestia w niej, ale ona sama. Też przez to przechodził i doskonale wiedział, co czuła.
    Są w takim samym stopniu potworami.

    C.L.W

    OdpowiedzUsuń
  15. [Zapraszam do Valeriana, ale uprzedzam, że to bardziej staroświecka, sarkastyczna i chłodna wersja wampirzego, młodszego braciska : D Do tego dochodzi ten wścibski Lucyfer, który czasem sobie wlezie nie tam, gdzie powinien. Jeśli chcesz, to mogę uprzedzić o swoich pomysłach lub wciągnąć do mrocznego świata swojej wyobraźni bez tego. Już wiesz, że mam tego sporo w rękawach i potrafię zaskakiwać. To jak tym razem?]

    Warrenowie

    OdpowiedzUsuń