08 października 2020

I'm lighting the long way home

Ravette Celeste Warren
The oldest sister

Miałaś być tak samo uprawnioną spadkobierczynią, co równy ci w latach najstarszy z braci. Nie pochodziłaś jednak od tej kobiety, którą poślubił twój ojciec, więc nędzne określenia prześladowały cię od pierwszego wdechu. Urodziłaś się pół człowiekiem, pół elfką, bo do takich miał ogromną słabość. Zabrał cię ze sobą, nie wyobrażając sobie dla ciebie życia w rynsztokach obrzydliwego miasta. Przypominałaś im wszystkim jego dzień słabości. Zwłaszcza, jak uszy zaczęły charakterystycznie nabierać wydłużonego kształtu, a twoje ciało zwiększało w każdym kolejnym kroku grację. Piękniałaś w oczach. Wielu synów z innych rodów ubiegało się o twoją rękę tak długo, jak nie znali twojego rodowodu. Przestawałaś wówczas w ich oczach być inwestycją, a takim samym czynnikiem zaspokajającym ich potrzeby. Nienawidziłaś tego. Ukrywałaś się pod pelerynami, kolejnymi całkiem zbędnymi okryciami i na przekór wszystkim w latach nastoletnich ścinałaś na krótko włosy, wkładałaś spodnie. Jeździłaś na polowania u boku brata, udając takiego samego chłopca jak on. Dopiero po wypadku, w którym zaatakował cię wilkołak - wszystko się zmieniło. Tak czy siak miałaś futro, dzięki któremu mogłaś ukrywać nienaturalne dla ludzi ciało. Mogłaś w końcu w pełni zjednoczyć się z naturą tak jak tego od zawsze pragnęłaś... Więc uciekałaś w lasy tak długo, jak to było tylko konieczne. Bale przestały cię obchodzić, skoro nie miałaś dla rodu znaczenia. Tam byłaś jedynie porcelanową lalką, jaka może pozować do kolejnych portretów olejnych, a ty chciałaś czegoś ponadto. Rodzeństwo pomagało ci ukryć prawdę przed rodzicami, więc nie mieli pojęcia o absolutnie niczym aż do ich śmierci. Czasami w wolnych chwilach zastanawia cię, czy kiedykolwiek mieli okazje cię ujrzeć prawdziwą - szaro białą wilczycę o dzikich oczach. Bo właśnie tym od zawsze byłaś, nawet jeszcze przed tamtym ugryzieniem. Po prawie trzystu latach zapuściłaś włosy, ale nadal lubisz tak samo się wybrudzić czy z premedytacją nie smarować kremem dłoni podczas zim, żeby czuć pękającą skórę, pieczenie przy czerwienieniu się w cieplejszych pomieszczeniach po powrocie do... Właśnie, do Akademii. Wybrałaś raptem od niechcenia pływanie, jogę i medytację wraz z gitarą, bo nie chciałaś rzucać się w oczy. Jesteś odmieńcem, bękartem brudnej krwi pod każdym możliwym względem. Posiadanie naprawdę szlachetnego serca pełnego altruizmu cię z tego nie rozgrzeszy. Świat ci tego nie zapomni. Przemykasz korytarzami najciszej jak potrafisz, a dzięki sylwetce łowczyni wychodzi ci to wręcz wybitnie. Do tego masz przeciętną, wilczą aurę, która kompletnie niczym się nie wyróżnia z tłumu. Wtapiasz się w tło lepiej niż kameleon, żeby mieć święty spokój i czasem tylko zaczepisz młodszego braciszka. Caedmona odnalazłaś w końcu po prawie pełnym stuleciu i to jeszcze przez przypadek. Wzięłaś rozpęd jako wilk po to, by na koniec skoczyć na wampira i go powalić na ziemię z pełną premedytacją oraz zadowoleniem. Odzyskaliście siebie, swoją historię. Nie mogliście się zamknąć przez pierwszą noc, bo było tyle do powiedzenia sobie nawzajem... Całkiem zapominając o wszystkim, przez co żadne z was potem nie miało pracy domowej.

Bez watahy
Mieszaniec

3 komentarze:

  1. [ A więc mogę już oficjalnie powitać!
    Już wiesz, że rodzeństwo mi się podoba, ale powiem to jeszcze raz. Na prawdę ciekawe postaci Ci wychodzą :D A szablon na prawdę cudowny. Życzę Ci nieskończonych pokładów weny ^^ ]

    Dante/Arya

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. [ A może tu też wymyślimy jakiś wątek? O ile masz ochotę :D ]

    Dante

    OdpowiedzUsuń